Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 3 - Elsa z rękawicą kuchenną

     Czy będę tęsknić? 
     Nie. Na pewno nie za tymi małymi czterema ścianami oblepionymi rockowymi plakatami, gdzie właściwie ledwo mieściło się moje łóżko, biurko i szafa z ubraniami. Podłoga trzeszczała na każdym kroku, ale nie tak donośnie, jak zardzewiałe drzwi. Sama nie pamiętałam, jaki początkowy był kolor ścian. Biały? Żółty? Jedyne co zapadło mi w pamięć to dzień, w którym poszłam do sklepu i kupiłam całą puszkę czarnej farby. Przemalowałam pokój na nowo, a potem przybywało plakatów Three Days Grace, Skillet, Green Day, Breaking Benjamin, Linkin Park...
     Zapięłam bezproblemowo zamek walizki i usiadłam niezbyt zmęczona czynnością. Zastanawiałam się, czy zedrzeć kilkoma szybkimi ruchami ze ściany wszystkie plakaty, tak jak dziecko, które rozrywa papier, aby dotrzeć do prezentu urodzinowego. Szybko jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, gdy przypomniałam sobie, ile pieniędzy wydałam te seksowne postacie na cienkim papierze. Oparłam się o łóżko i sama nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Spojrzałam przelotnie w bok i zauważyłam ramkę ze zdjęciem na biurku. Nagle mnie oświeciło. Wyciągnęłam z szafki pudełeczko różowego brokatu, taśmę i jakąś płytę ze szkolnej książki.
     Wyszłam z domu, nikogo nie informując, bo Paulina pewnie i tak nie byłaby zainteresowana, gdzie w ogóle poszłam. Szczerze mówiąc, była w porządku. Nie komentowała moje stylu ubierania się ani tego, że powinnam słuchać "normalnych" piosenek. Właściwie raz, gdy rozmawiałyśmy, powiedziała mi wprost, że jestem inna i to mnie wyróżnia. Nie dodała, czy to dobrze, czy źle. 
     Dotarłam do bladożółtego domu i bez wahania pchnęłam furtkę na przód. Ogródek przypominał istną dżunglę, bo wszystko to, co tu rosło, było dzikie. Z tego, co wiem, nikt nie dbał tu o porządek zewnętrzny. Bez pośpiechu nacisnęłam dzwonek do drzwi i czekałam na starca, który pewnie teraz miał przerwę na kawę. Tak jak podejrzewałam, otworzył mi drzwi i bez jakikolwiek pytań obrócił się i poszedł dokończyć gorzki napój. 
     Z grzeczności zdjęłam buty i zaczęłam wchodzić po schodach na górę. Wnętrze tego domu było nienaganne czyste z każdej strony i pod każdym detalem. Jednak ta furia czystości kończyła się, a wręcz odpychała od siebie jeden pokój. Do tego pomieszczenia właśnie zmierzałam. Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem: "Zakaz wstępu osobom nieupoważnionym". Podczas wcześniejszych odwiedzin zwykle pukałam, bo wiedziałam, że jest strasznie płochliwy. Teraz nie zamierzałam oszczędzać mu strachu. 
     Kopnęłam drzwi i czułam, jak pulsuje mi stopa. Satysfakcjonujący był huk wewnątrz pokoju. Weszłam w głąb pomieszczenia i zaczęłam się śmiać z chłopaka, który spadł z krzesła obrotowego, wciąż jednak trzymając w ręku myszkę komputerową. Wpatrywał się zza szkieł czarnych soczewek, które o dziwo dodawały mu więcej uroku. Odruchowo przeczesał  wolną ręką śnieżnobiałe włosy, które cierpiały, po tylu udanych i tych mniej udanych próbach nakładania farby. Mimowolnie kąciki ust Gabriela uniosły się.
     - Przez ciebie przegrałem - zatrzepotał rzęsami i jego miły ton głosu był ziarenkiem piasku w pustyni złości, która go ogarnęła. 
     Z głośników obok monitora popłynęła wesoła muzyka i jakiś złowrogi głos, który powiedział: "You lose". 
     - Przykro mi, aniołku? - rzekłam sarkastycznie i rzuciłam się na czarną pufę obok niego.
     Nienawidził, gdy przedrzeźniałam go od aniołów. W sumie większy z niego kawał diabła niż milutkiego stworzonka ze skrzydełkami i aureolą. 
     - Właśnie widzę - pociągnął kabel od klawiatury, przez to spadła na niego, uderzając do w podbródek. - Kurwa!
     Zaczęłam się śmiać i sięgnęłam po myszkę. Włączyłam od nowa grę. 
     - Jak możesz w to grać? Ta grafika aż płacze... - mruknęłam, a on tylko fuknął.  
     - Nie chodzi o piksele, chodzi o sens gry! - napomniał mnie Gabriel, a w myślach odtwarzałam, ile razy już mi to mówił.
     - No to oświeć mnie i powiedz mi, jaki jest sens chodzenia z kawałkiem metalowego kija po całej mapie? - kliknęłam prawy przycisk myszy, a postać w grze zaczęła wywijać na wszystkie strony swoją zabójczą bronią. - Jezu, nawet ja bym się bała takiego śmiercionośnego narzędzia.
     - Wiesz, na ile sposobów można zabić tym "metalowym kijem"? - Gabriel zaczął naciskać klawisze klawiatury, a mężczyzna z kijem poruszył się do przodu. - Nawet ja mógłbym tak kogoś ładnie zajebać.
     - Tobie wystarczy zdjęcie niebieskich rękawiczek takie, jak miała Elsa i już napierdalasz zimnem - odruchowo spojrzałam na jego białe włosy. - Może z tego czegoś dałoby się zaplątać warkocz... - leniwie wstałam z pufy i nieumiejętnie próbowałam zrobić warkocz.
     - Wygodniej będzie wziąć drewniany patyk i zostać Jackiem Frostem - nie odrywał wzroku komputera. - Ała! Kurwa! Nie ciągnij mnie tak! - szarpał się, jak kot, któremu założono reklamówkę na głowę. 
     - Już kończę! - warknęłam, a Gabriel wrócił do gry i przede wszystkim się uspokoił. 
     Właściwie to nawet nie zaczęłam. Po cichu wyjęłam pudełko brokatu i delikatnie puściłam jego białe włosy. Bezszelestnie odkręciłam pudełko. Większość dźwięków zagłuszała piosenka z gry. Chwyciłam kosmyk i widziałam, jak zaczynał się krzywić. Ostrożnie szczyptę różowego brokatu posypałam na wyznaczony przedziałek. Powtarzałam czynność, dopóki brokat mi się nie skończył, a jego włosy pięknie błyszczały. Uważałam, żeby żadna drobina nie spadła mu na twarz. Przeczesałam kilka razy kosmyki tak, aby na całej powierzchni głowy był brokat. Nie mogłam napatrzeć się, jak ładnie to wyglądało. Wstałam i podeszłam do biurka. Chwyciłam w ręce jego ulubioną grę. Otworzyłam pudełko i wymieniłam płytę na tę, którą zabrałam z domu. W miejscach, gdzie otwierało się pudełko, zabezpieczyłam taśmą. Oryginalną płytę schowałam do jakiejś półki w biurku. Z hukiem rzuciłam pudełko na podłogę.
     Gabriel, który nadal nie podniósł przewróconego fotela obrotowego i leżał tuż obok niego, obrócił się błyskawicznie. Wytrzeszczył oczy i zaniemówił.
     - Spadło mi - powiedziałam i schyliłam się po pudełko, któremu nic się nie stało. Otworzyłam je, wcześniej jednak odkleiłam małe skrawki taśmy. - Płyta się połamała. Ups? - spojrzałam błagalnie w jego stronę, a on nadal był w szoku. 
     Przycisnęłam na płytę, przez co z charakterystycznym dźwiękiem się złamała. Gabriel momentalnie rzucił gdzieś swoją klawiaturę oraz myszkę i potknął się o kable. Zamknęłam pudełko, gdy akurat stał przede mną i podałam mu jego własność ze skruchą. Trzymał plastikowe opakowanie i trzęsły mu się ręce. W końcu otworzył i gapił się z dobre dwie minuty na wnętrze pudełka.
     - Nosz kurwa, Dominika! - krzyknął i miał ochotę mnie zamordować. - Może chcesz się przekonać, że metalowym kijem idzie zabić, co? - zaczął się zbliżać w moją stronę, a ja uniosłam ręce w geście obronnym.
     - Ja umrę, a ty nadal będziesz miał brokatowe włosy! - spojrzał błyskawicznie na swoje odbicie w lustrze na ścianie.
     - Nie są takie złe - mruknął sarkastycznie, podszedł do kąta w pokoju i podniósł z ziemi metalowy pręt, który został tu od remontu domu, oraz rękawicę kuchenną. - Kiedyś ten dziad na dole uderzył mnie rękawicą, bo nie miał niczego innego pod ręką - wzruszył ramionami, a następnie rzucił w moją stronę miękki przedmiot, który odbił się od mojego ramienia. - Wyzywam cię na pojedynek, paniczu! - skierował pręt w moją stronę i udawał, że to kopia i że jedzie na koniu.  
     Uciekłam szybko z pokoju i słyszałam jego przyśpieszone kroki. Biegłam po schodach i znowu ześlizgnęła mi się skarpetka. Upadłam z hukiem na zimne kafelki i nie miałam siły, by wstać. W dodatku kilka dni szybciej uderzyłam się w to samo miejsce i teraz bolało z podwójną siłą. Słyszałam, jak Gabriel zatrzymał się tuż przede mną. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że mierzy we mnie metalowym prętem. Położył na kilka sekund przedmiot na moim lewym ramieniu, a potem na prawym. Dokładnie tak samo działo się to, jak pasowanie na rycerza.
     - Rycerzu Dominiku, mianuję cię na największego pojebańca brokatu, niszczyciela płyt szkolnych i spierdoleńca ze schodów! - uniósł pręt do góry - Możesz powstać, rycerzu!
     - Ach, królu ciężka ma dola spierdolenia z twych cudnych schodów i ból, który objął me ciało w dolnej partii, prosi o pokorne zrozumienie i chciwą zemstę! - położyłam się na podłodze i złożyłam ręce jak do modlitwy.
     - Rycerzu byłeś dzielny bronią króla! Niech dobry Bóg zlituję się nad twym psychicznym i fizycznym kalectwem i niechaj sprawi, że nie będziesz już tak popierdolonyś jakiś był dziś - z dumą prezentował się z kawałem metalu, który posłużył mu jako berło.
     - Ach, mój królu złoty! Złe wieści mam donieść! - załkałam.
     - Cóż to za wiadomość, mości rycerzu?
     - Wyprowadzam się, o panie! 
     Usłyszałam, jak metalowy pręt upada na podłogę, a jego huk rozbrzmiał mi w uszach przez kilka długich chwil.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 9 - Sekta pluszowych sów

     Przytuliłam głowę do pluszowego misia imieniem Edward. Przekręciłam się na drugi bok, zabierając misia ze sobą. Miałam ochotę wstać, zrobić śniadanie chłopakom i miło spędzić niedzielę, ale uznałam, że jednak mi się nie chce.      Pogłaskałam misia po miękkim futerku. Nie wiedziałam, czy to moja wyobraźnia, ale wydawało mi się, że jego futerko jakby zostało przystrzyżone. Było ciut krótsze niż wczoraj. Chciałam pogłaskać misia za uchem, ale nie było go tam. Zamiast ślicznej mordki poczułam coś na kształt dziobu.      Że co?      Usiadłam na łóżku jak porażona i odskoczyłam od pluszaka.      Co robi w moim pokoju sowa?! Pluszowa sowa?!      Spojrzałam na podłogę i zauważyłam, że jestem otoczona przez pluszowe sowy, których oczy skierowane były na mnie. Przerażające.      Nagle usłyszałam gorzki głos Aleksandra za drzwiami.      - Kto porwał moich przyjaciół?...

Rozdział 7 - Czerwony rumak

     Siedziałam w domu już którąś godzinę. Nie miałam co robić. Wyszłam z mojego pokoju, który nawiasem mówiąc, chciałam przemalować na inny kolor. Różowy powoli doprowadzał mnie do szału. Następnie ruszyłam korytarzem. Wielkość domu mnie przerażała. Nie sądziłam, że w tak wielkim budynku mieszkają zaledwie trzy osoby! Aktualnie już cztery. Tu mogłoby się pomieścić o wiele więcej ludzi. Ciekawe, czy dostają oferty o organizowanie wesel, domówek, poprawin, chrztów...      Były tutaj jasne oraz kręcone schody na pierwsze piętro, trzy drzwi do pokoju chłopaków, dwa pokoje zostały zamknięte na klucz, łazienka, od niedawna i mój pokój oraz drugie schody prowadzące na górę. Nie chciałam naruszać ich prywatności, więc udałam się po schodach do góry. Wszędzie wszystko było cholernie duże, a ja wydawałam się zagubiona w tym domu. I tak było. U góry znajdowały się dwa pojemne strychy, suszarnia, pralnia, gdzie zapełnione były do pełna aż trzy kosze, łazienka, cztery...

Rozdział 20 - Kapitan czy już nie?

          C.d.                     Po przeprowadzeniu testu "Czy sowy ludzkie też potrafią latać?" wsiedliśmy w trójkę do samochodu i ruszyliśmy na salę bankietową. Najprościej rzecz ujmując, test polegał na tym, że Patrycjusz chwycił za jedną nogę, a ja za drugą i oboje ściągnęliśmy Olka ze schodów na dworze. Oczywiście szarowłosy nie był zadowolony z tego obrotu sprawy, bo najbardziej na tym ucierpiał. Zdałam sobie sprawę, że akurat ze schodów na dworze nie chciałabym spaść, bo obawiałam się, że moja kość ogonowa by tego nie przeżyła.          Reakcja szarowłosego była do przewidzenia. Aleksander leżał obrażony na brzuchu na tylnym siedzeniu. W aucie słychać było jedynie cicho grają muzykę w radiu i wyzwiska skierowanych naszym kierunku ze strony Olka.          - Ej, bro - zaczął pewnie Patrycjusz, który prowadził niemal perfekcyjnie jak instruktor. - A ty i...