Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 25 - Generał mama

         Aleksander potrząsał moimi ramionami w przód i w tył, ale w żaden sposób mnie to nie ruszało. Gapiłem się oniemiały na pokój, jakbym widział go po raz pierwszy. Różowy kolor ścian otaczał mnie z każdej strony i zatapiałem się w nim. Szarowłosy niemal miażdżył mi obojczyki swoimi ciężkimi łapskami, a ja nawet nie drgnąłem. Miał prawo być na mnie wkurwiony - przeze mnie stracił kolejną osobę. Wszyscy straciliśmy Dominikę przez mój niewyparzony język.
         - Słyszysz?! Jesteś pierdolonym skurwielem, Ed! - Olek rozrywał sobie gardło krzycząc coraz głośniejsze obelgi w moja stronę. 
         Ale i to nie trafiało we mnie w żaden sposób. Zostawiony pusty pokój przemawiał do mnie sto razy mocniej niż przyjaciel. W powietrzu dalej unosił się lekki zapach jakiś słodkich perfum, których Dominika używała na co dzień. Woń drażniła mnie teraz jak szczypiący w oczy dym. 
         Nieprzytomny Patrycjusz dalej leżał na ziemi. Był zbyt napity by zrozumieć cokolwiek, natomiast Olek rozumiał wszystko o wiele intensywniej niż zwykle. Dopiero po chwili odczułem, że Aleksander już mną nie szarpie i zamilkł. Przyjrzałem mu się, co było w tej chwili trudne poprzez krążący w mojej krwi alkohol, który rozmazywał mi obraz. 
         Mimo niewyraźnego obrazu widziałem jego łzy.
         Westchnąłem głośno i bez zastanowienia runąłem na łóżko Dominiki. Nie miałem siły, żeby wytłumaczyć im wszystko po kolei. A poza tym skutek byłby marny - przecież to ja spierdoliłem. To ja powiedziałem jej wprost, że nie pasuje do tego domu. Że nie powinna tu przyjeżdżać. Że to nie moja, ale jej wina w tym co nas spotykało.
         Zachowałem się jak tchórz. Zrzuciłem winę na bezbronna i niewinną dziewczynę, która tylko starała się mi pomóc, a ja świadomie to ignorowałem i dokładałem jej zmartwień. Czy tak zachowuje się dorosły facet?
         Serce wypełniło mi się pustką oraz żalem. Nawet nie spostrzegłem, kiedy Olek wyszedł, pociągając za sobą Patrycjusza. Zacisnąłem pięści na prześcieradle i wdychałem jej zapach, który po niecałej minucie utulił mnie do snu.

* * * 

         Rano obudził mnie niespodziewany, przenikający atak bólu. Czaszka wypełniła mi się tysiącami igieł, przez co zaparło mi dech w piersiach. Dusiłem się, a ból zabawiał się moim ciałem, wnikając w każdy nerw. Wydałem z siebie jeden bezgłuszny krzyk i niemal od razu straciłem przytomność.
         Obudziłem się zlany potem. Chwilę mi zajęło przystosowanie oczu do jasności. Przeczesałem ręka splątane kosmyki włosów i spojrzałem obojętnie na sufit. Nie miałam siły by się podnieść. Czułem się jak po naprawdę bolesnej akupunkturze. Irytujący ból głowy dalej dawał o sobie znaki, ale w o wiele mniejszym stopniu niż rano.
         Przeniosłem wzrok na rzeczy pozostawione w pokoju - biurko, szafa, komody, dywan i wiele innych. Nie zostało tu nic po poprzedniej lokatorce. Wszystko było uporządkowane, tak jak wtedy, kiedy przygotowaliśmy pokój na przyjazd Dominiki.
         Pamiętałem zacięta walkę pomiędzy przyjaciółmi, kiedy rozważaliśmy, co i gdzie położyć i jak umeblować całą tą przestrzeń. Koniec końców poprosiliśmy mamę Patrycjusza, aby pomogła nam jakoś zagospodarować to miejsce, żeby dziewczyna czuła się tutaj dobrze. Zawsze wspominałem mamę Patrycjusza jako dobrą i cichą kobietę, ale kiedy wparowała do naszego domu niczyn prawdziwa kompozytorka wnętrz z okularami na oczach, zaczęła się totalna burza. Biegaliśmy w tą i z powrotem, robiąc wszystko wedle jej rozkazów. Trzymała w ręce jedną z listew i wydawała nam przy jej pomocy rozkazy niczym generał. Wnosiliśmy wcześniej zamówione meble na piętro zmęczeni i wycieńczeni, a mama dopilnowała nas żebyśmy się nie obijali. Nie było mowy o przerwie - mama dyrygowała nami niczym jakąś orkiestrą. Poganiała, narzekała, wytykała błędy, a sama stojąc przy uchylonym oknie piła w spokoju zieloną herbatę. Tak, zieloną. Pamiętam ten detal znakomicie, bo groziła mi, cytując: "Wyleje to na ten twój pusty łeb, jeżeli znów obszorujesz swoim brudnym dupskiem świeżo pomalowane ściany!". Do końca remontu zapach zielonej herbaty kręcił mi się po głowie. Żegnaliśmy ją po skończonej pracy niemal ze łzami w oczach, byle tylko nie odwiedzała nas prędko.
         Na to wspomnienie uśmiechnąłem się nieznacznie sam do siebie. Wciąż pamiętałem ból jak przyjebała mi plastikową listwą, bo coś zrobiłem nie po jej myśli. Chyba znów chodziło jej o to, że opierałem się o ściany...
         Po długiej chwili usiadłem na łóżku i zakrył kryłem twarz w dłoniach. Wydarzenia ostatniej nocy wciąż kłębiły mi się w głowie i nie dawały mi spokoju. Szczerze wątpiłem, że Olek będzie miał ochotę ze mną rozmawiać na ten temat. Przelotnie spojrzałem na zegarek na ręce, który wskazywał godzinę dziesiątą. Wstałem zbyt gwałtownie, przez co zakręciło mi się w głowie i ponownie opadłem na łóżko. Po raz kolejny spojrzałem na biurko i przypomniałem sobie sytuację, gdy Dominika rysowała, a ja stałem z tyłu z kwiatami w ręce, prosząc ją o wybaczenie. Jak zahipnotyzowany podszedłem do biurka, wcześniej powoli się podnosząc. Ku mojemu zdziwieniu spostrzegłem kopertę leżącą na nim. Patrzyłem tępo na owy przedmiot. Bez wahania zgarnąłem kopertę i opadłem na na krzesło obok. Na śnieżnobiałym papierze nie widniał żaden adres ani dedykacja. Rozerwałem błyskawicznie opakowanie, z którego wypadł list. Rozpoznając charakterystyczne pismo Dominiki, ścisnęło mnie w gardle. Drżącymi rękoma trzymałem kartkę, czując nagłą tęsknotę. I chłód.

         Już na początku chcę was przeprosić za to, że nie mogę wam tego powiedzieć osobiście. Nie jestem pewna czy wrócę. Sprawa jest poważna. Uważajcie na siebie i nie róbcie głupstw.
P.s. rozwieście ubrania z pralki

Siostra Dominika

         Już miałem plan, żeby wstać i pokazać to reszcie przyjaciół, kiedy ktoś wyrwał mi list prosto z ręki. Przechyliłem głowę do tyłu, patrząc się na skupioną twarz Aleksandra. Po przeczytaniu spojrzał na mnie na milisekundę, po czym się odwrócił.
         Urażona księżna się znalazła.
         - Słuchaj... - zacząłem niepewnie, a Olek od razu na mnie ryknął.
         - Zamknij. Się. Kurwa. W. Tym. Jebanym. Momencie! - wyobrażałem sobie jak musi w tej chwili mocno zacisnąć zęby, żeby mi nie wpierdolić. - Nie będę słuchaj twoich żałosnych usprawiedliwień. Gówno mnie to obchodzi! Wiesz kto w tej chwili jest ważniejszy od twoich pieprzonych zmartwień? - odwrócił się błyskawicznie i przyłożył mi kartkę tuż pod nos. - Dominika. I czy tobie się to kurwa podoba czy nie, ja idę ją szukać. Nie ma opcji, żeby nam nie powiedziała o czymś tak ważnym i nagle prysła. To nie w jej stylu.
         - Co robimy? - wstałem z krzesła i nie patrząc na widok za oknem, zasłoniłem roletę. Jeszcze szoku z rana mi brakowało po zobaczeniu ogrodu.
         "Chodź, pobaw się. Tutaj jest bezpiecznie"
         Ścisnęło mnie w gardle, a wspomnienia lgnęły do mnie jak tanie dziwki. Jak bezmyślne Jessiki. Pod wpływem chwilowych emocji niechcący zerwałem sznurek od regulowania rolet. Olek spojrzał na mnie wymownie, po czym powiedział:
         - Coś jeszcze masz ochotę rozpierdolić? - pokręcił głową. - Może od razu zdemolujmy ten pokój i zaprośmy mamę Patrycjusza, żeby nam pomogła, co?
         - Sorry, myślałem o ogrodzie - odszedłem od okna i oparłem się o ścianę, a po chwili odsunąłem się od niej jak porażony. No tak, nie szoruj dupskiem po ścianach. Co za święte słowa.
         - Powinieneś już dawno był o tym zapomnieć.
         - Nie mam psychy tam wejść. Nawet po tylu latach.
         - Kiedyś w końcu będziesz musiał tam wejść. Sam czy z kimś. Bez znaczenia. Przeszłość zawsze będzie z tobą jak wrzód na tyłku.
         - Ta, wiem. Mimo to nie wejdę tam ani dziś, ani jutro - rzekłem to zbyt stanowczo, że poczułem nagły przypływ odwagi.
         - Mogę ci obiecać, że jeśli jeszcze raz dowiem się, że skrzywdziłeś moją siostrę to osobiście wyjebie cię do ogrodu z tego właśnie okna - wskazał palcem na szklaną rzecz.
         - Dobra, dobra. Kapuję - zapadła krótka cisza, którą przerwałem. - Co robimy?
         - Dzwoń do Seby, przecież to on prosił cię przez telefon, żeby Dominika tu zamieszkała. Na pewno gdzieś masz ten numer. Ja spróbuje się skontaktować z Domi, potem pojeździmy po okolicy, popytamy...
         - A ja? - w progu drzwi stanął Patrycjusz, który wyglądał jak ściągnięty z krzyża. Chociaż w sumie bardziej ze schodów.
         Aleksander luknął w moją stronę, a następnie przeniósł wzrok na list w ręce.
         - Rozwiesisz pranie. 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 9 - Sekta pluszowych sów

     Przytuliłam głowę do pluszowego misia imieniem Edward. Przekręciłam się na drugi bok, zabierając misia ze sobą. Miałam ochotę wstać, zrobić śniadanie chłopakom i miło spędzić niedzielę, ale uznałam, że jednak mi się nie chce.      Pogłaskałam misia po miękkim futerku. Nie wiedziałam, czy to moja wyobraźnia, ale wydawało mi się, że jego futerko jakby zostało przystrzyżone. Było ciut krótsze niż wczoraj. Chciałam pogłaskać misia za uchem, ale nie było go tam. Zamiast ślicznej mordki poczułam coś na kształt dziobu.      Że co?      Usiadłam na łóżku jak porażona i odskoczyłam od pluszaka.      Co robi w moim pokoju sowa?! Pluszowa sowa?!      Spojrzałam na podłogę i zauważyłam, że jestem otoczona przez pluszowe sowy, których oczy skierowane były na mnie. Przerażające.      Nagle usłyszałam gorzki głos Aleksandra za drzwiami.      - Kto porwał moich przyjaciół?...

Rozdział 7 - Czerwony rumak

     Siedziałam w domu już którąś godzinę. Nie miałam co robić. Wyszłam z mojego pokoju, który nawiasem mówiąc, chciałam przemalować na inny kolor. Różowy powoli doprowadzał mnie do szału. Następnie ruszyłam korytarzem. Wielkość domu mnie przerażała. Nie sądziłam, że w tak wielkim budynku mieszkają zaledwie trzy osoby! Aktualnie już cztery. Tu mogłoby się pomieścić o wiele więcej ludzi. Ciekawe, czy dostają oferty o organizowanie wesel, domówek, poprawin, chrztów...      Były tutaj jasne oraz kręcone schody na pierwsze piętro, trzy drzwi do pokoju chłopaków, dwa pokoje zostały zamknięte na klucz, łazienka, od niedawna i mój pokój oraz drugie schody prowadzące na górę. Nie chciałam naruszać ich prywatności, więc udałam się po schodach do góry. Wszędzie wszystko było cholernie duże, a ja wydawałam się zagubiona w tym domu. I tak było. U góry znajdowały się dwa pojemne strychy, suszarnia, pralnia, gdzie zapełnione były do pełna aż trzy kosze, łazienka, cztery...

Rozdział 20 - Kapitan czy już nie?

          C.d.                     Po przeprowadzeniu testu "Czy sowy ludzkie też potrafią latać?" wsiedliśmy w trójkę do samochodu i ruszyliśmy na salę bankietową. Najprościej rzecz ujmując, test polegał na tym, że Patrycjusz chwycił za jedną nogę, a ja za drugą i oboje ściągnęliśmy Olka ze schodów na dworze. Oczywiście szarowłosy nie był zadowolony z tego obrotu sprawy, bo najbardziej na tym ucierpiał. Zdałam sobie sprawę, że akurat ze schodów na dworze nie chciałabym spaść, bo obawiałam się, że moja kość ogonowa by tego nie przeżyła.          Reakcja szarowłosego była do przewidzenia. Aleksander leżał obrażony na brzuchu na tylnym siedzeniu. W aucie słychać było jedynie cicho grają muzykę w radiu i wyzwiska skierowanych naszym kierunku ze strony Olka.          - Ej, bro - zaczął pewnie Patrycjusz, który prowadził niemal perfekcyjnie jak instruktor. - A ty i...