Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 24 - List

         Zatrzasnęłam drzwi z wyraźnym hukiem i osunęłam się po nich w dół. Oplotłam rękami kolana i westchnęłam głośno. W całym domu panowała okropna cisza i każdy mój oddech słyszałam niemal idealnie. Spojrzałam przelotnie na strupy krwi, znajdujące się na nadgarstku i bez wahania zdarłam je. Syknęłam, a następnie obserwowałam, jak czerwona ciecz spływa mi wzdłuż ręki.
         Ta rana była niczym w porównaniu z bólem, jaki nosiłam przez ostatnie tygodnie. Myślałam, że nie jestem aż takim ciężarem, ale Edward uświadomił mi dziś, jak bardzo się myliłam. Każdy z nich trzymał do mnie jakąś urazę, ale tylko pod wpływem emocji potrafili to ujawnić.
         Żałosne.
         Nie było ich stać na odwagę, by móc powiedzieć mi to w twarz. Chowali się z tym jak dziecko, które coś przeskrobało. Szczególnie Ed. Gdybym nie wytrąciła go z równowagi, dalej wierzyłabym, że w tym domu byłam potrzebna, że stanowiłam tutaj niewielką część rodziny.
         Rodzina.
         Sebastian.
         W błyskawicznym tempie wyjęłam telefon, uciskając ranę w tym samym czasie kawałkiem sukienki. Marynarkę Olka odwiesiłam na wieszak i z powrotem usiadłam w siadzie skrzyżnym. Jak zwykle bez zmian - żadnych wiadomości od brata i brak jakiegokolwiek odzewu. Smucił mnie fakt, że mnie olał, gdy ja starałam się o nim zapomnieć. Zbyt wiele razy mi się śnił, a każdy sen o nim kończył się w ten sam sposób - prosił, abym wróciła.
         Przesuwałam kciukiem po czarnym ekranie telefonu, rysując okręgi. A co jeśli stało się mu coś strasznego?
         Nagle cały oświetlony korytarz zatopił się w głębokiej czerni. Wszystkie światła zgasły. Zachłysnęłam się powietrzem i wstrzymałam oddech.
         O nie, nie, nie...!
         Ze strachu przestałam oddychać. Momentalnie oczy zaszły mi łzami, a płuca aż paliły od braku tlenu. Z całej siły ściskałam telefon w dłoni, niemalże go zgniatając.
         - Alan? - szepnęłam błagalnie.
         Nabrałam duży chłyst powietrza i zaczęłam okropnie kaszleć. Łzy same płynęły mi strużkami po policzkach, a telefon wypadł mi z rąk, które swoją drogą trzęsły się niemiłosiernie.
         Gapiąc się w czerń, przypominałam sobie jak zawsze wydarzenia, które budziły do dziś we mnie lęk ciemności.

         "Błądził dłonią po włączniku światła i obserwował każdy mój ruch. Liczył każdy mój oddech. Sycił się moim strachem.
         - Boli?
         Przesłodzony jad z domieszką obrzydliwego okrucieństwa wydobył się z ust Alana, które wciąż pozostawały w upiornym uśmiechu. Następnie bez ostrzeżenia zgasił światło."

         Krzyknęłam bezgłośnie, chwytając się za głowę. Próbowałam ze wszystkich sił wybić z umysłu te straszne momenty, które do dziś mnie nękały.
         Bałam się, że stał tuż za mną.
         Że Alan tu był.
         Usłyszałam migotanie którejś z lamp, a następnie rozbłysło światło. Korytarz znów był oświetlony tak jak przedtem. Mimo to nie otworzyłam oczu i oddychałam zbyt szybko. Licząc w głowie do dziesięciu, próbowałam się uspokoić. Głośne łomotanie serca wybijało mnie z rytmu. Przerażał mnie fakt, że gdy otworzę oczy, ujrzę twarz Alana ze sznurem w ręce.
         Uchyliłam powieki bardzo powoli. Zamrugałam kilkakrotnie by przyswoić wzrok do jasności. Tak jak się spodziewałam, byłam sama. Alana tu nie było. Mimo to ręce trzęsły mi się jak starej babie, a tętno pulsowało na wysokich obrotach. Niecałe dziesięć minut zajęło mi totalne wyciszenie się i odzyskanie sił.
         Gdy miałam nareszcie się podnieść z zimnej kafelkowanej podłogi, zaświecił mój telefon i charakterystyczny dzwonek metalowej muzyki rozniósł się po korytarzu. Chwyciłam telefon i zesztywniałam.
         Sebastian.
         Nie odzywał się praktycznie od mojego przyjazdu do chłopaków i nagle sobie o mnie przypomniał? Martwiłam się dzień w dzień i naiwnie wysyłałam do niego wiadomości, które swoją drogą pozostały bez jakiegokolwiek odzewu. Diametralnie owładnęła mnie furia wściekłości za to, że pogrzebał własną siostrę. Wywiózł na drugi koniec świata i nawet nie raczył się mną zainteresować.
         Dupek.
         Wyświetlacz telefonu zgasł. Podniosłam się z ziemi i zdjęłam buty. Rzuciłam je gdzieś w kąt, bo miałam po nich obszorowane nogi chyba w każdym miejscu. Niech sobie tam poleżą i przemyślą swoje zachowanie. Nie ubiorę ich na pewno po raz kolejny.
         Ledwo co ponownie chwyciłam telefon, a ponownie wyświetlił się numer brata. Ścisnęłam telefon w ręce. Zadziałałam impulsywnie.
         - Halo? - mruknęłam z nutą irytacji.
         - Halo? Domi? - jego zdyszany i łamiący głos sprawił, że cała wściekłość ze mnie uleciała. - Słuchaj, wiem, nie odzywałem się, ale nie czas na to. Wszystko ci wyjaśnię po drodze. Pakuj się. Będę za godzinę.
         - Co się dzieje? - jedyne co usłyszałam to odgłos przerwanego połączenia. - Kurwa.
         Pobiegłam do pokoju i od razu wyciągnęłam walizkę spod łóżka. Pakowałam się jak na wojnę - zgarniałam całą ręką wszystkie moje osobiste rzeczy do walizki, a ubrania wkładałam jak popadnie. Następnie zmyłam resztki makijażu i przebrałam sukienkę na luźne, czarne spodnie i koszulkę skradzioną kiedyś z szafy Seby.
         Wyciągnęłam rączkę od walizki i zatrzymałam się w progu drzwi. Spojrzałam przez ramię na pokój, który został specjalnie urządzony dla mnie. Zacisnęłam wargi i uznałam, że nie mogę uciec bez żadnej informacji. Wróciłam do biurka i napisałam krótki list, który włożyłam w kopertę. Chłopcy na pewno i tak wrócą napici, więc nie zauważą tego od razu. Miałam nadzieję, że któryś z nich zainteresuje się tym kawałkiem kartki.
         Zatrzymałam się tuż przed schodami i spojrzałam na walizkę. Spróbowałam ją podnieść, ale była zbyt ciężka. Coraz bardziej stresował mnie fakt, że Sebastian może już na mnie czekać, a ja nie mogę zejść z piętra, bo tak upchałam walizkę, że ledwo ją zamknęłam.
         I wtedy wpadłam na genialny pomysł. Minusem było to, że schody były kręcone, ale musiałam podjąć ryzyko. Byłam za leniwa, żeby na każdym schodku się zatrzymywać z walizką, więc położyłam ją na ziemi i usiadłam na niej. Trzymałam się mocno poręczy, aby zakręcić kurs walizki, gdy schody będą się zakręcać. Nie wierzyłam, że wyjdę z tego cało. Przeżegnałam się i odepchnęłam się nogami.
         Podskakiwałam jak jakiś królik na każdym ze schodów i kurczowo trzymałam się poręczy. Walizka zaczęła nabierać prędkości, przez co trudno było mi się w ogóle na niej utrzymać. W głowie powtarzałam w kółko "Zdrowaś Mario", aby w ogóle w całości zjechać na dół. Zacisnęłam zęby i o mały włos nie wjechałam prosto w ścianę. Walizka z głośnym hukiem zatrzymała się na dole, a ja odetchnęłam z ulgą.
         Zbyt wiele adrenaliny jak na pierwszy raz.
         Pośpiesznie schowałam szpilki do torby i ubrałam glany. Sięgnęłam po kurtkę, a wzrok utkwił mi na marynarce Olka. Bolało mnie to, że nie mogłam się z nimi pożegnać. Wiele dla mnie poświęcili. Wciąż miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie Ed dokonał takich wyborów. Świadomie prowokowałam jego byłą - Jess. Może miał rację, gdy mówił, że to wszystko moja wina? Że mój przyjazd był przyczyną ostatnich zdarzeń?
         Z myśli wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Zarzuciłam kurtkę na barki i chwyciłam rączkę od walizki, a na ramię przerzuciłam torbę. Otworzyłam drzwi na oścież i stanęłam wryta.
         Sebastian wciąż był taki wysoki jak zawsze, ale jego twarz wyrażała najgorsze obawy. Ręce schował w kieszeni kurki, ale znając go, właśnie zaciskał je w pięści. Miał podkrążone oczy, a sama jazda sprzedała mu niezłego kopa.
         Bez wahania puściłam walizkę oraz torbę i przytuliłam się do niego. Objęłam najmocniej, jak mogłam jego klatkę i kurczowo trzymałam się jego kurtki, gdyby miałby mnie odsunąć. Sebastian zareagował dokładnie tak samo. Zaczął głaskać mnie po głowie jak dziecko, ale nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu. Za bardzo za nim tęskniłam.
         - Nie będziesz zadowolona - mruknął nerwowo, co było u niego rzadko spotykane. Zwykle był opanowany, chyba że go wkurwiłam.
         Odsunęłam się od niego i spojrzałam wprost w jego oczy.
         - Co się dzieje? Dlaczego nie chciałeś mi nic powiedzieć przez telefon?
         Sebastian odwrócił się do tyłu i wpatrywał się tępo w czarną przestrzeń. Dochodziła prawie północ. Zniecierpliwiona czekałam, aż w końcu odpowie mi na wszystkie pytania i już miałam coś powiedzieć, gdy nagle Seba się odwrócił i powiedział wprost twardym głosem:
         - Ktoś nas odwiedził - zrobił długą przerwę, po czym dokończył. - Nasza mama.
         Rozszerzyłam oczy i straciłam oddech.
         Tylko nie to.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 37 - Jaki brat, taka siostra

           Wracając z tak smętnego i znużonego miejsca jakim był szpital, mieliśmy dobry humor, a to wszystko dzięki komicznemu występowi recytatorskiemu Patrycjusza, który rozbawił nas do łez. Z uśmiechem na twarzy wyjrzałam przez okno. Ciężarówka z piaskiem zbliżała się do skrzyżowania, a Ed słusznie ustąpił jej pierwszeństwa. W lusterku zobaczyłam czarną kropkę, która zbliżała się do nas w przerażającym tempie. Ryku silnika nie dało się porównać z żadnym innym pojazdem, jakim był motor. Ed kontrolnie obserwował sytuację i ściskał z każdą sekundą mocniej kierownicę, by przygotować się na najgorsze i na manewr. Ciężarówka ciężko ruszyła do przodu, a motocykl gnał w najlepsze. W jednej chwili pojazd z tyłu nas wydawał się zwalniać, a w następnej odgłos wdepnięcia gazu zmroził nam krew w żyłach. Motocykl zręcznie nas wyminął, nie licząc się z ustępstwem pierwszeństwa i sunął wprost na ciężarówkę, która ostro zaczęła skręcać w prawą stronę. Stłuczka obu pojaz...

Rozdział 38 - Taximan

Tupałem nerwowo nogą, opierając się o framugę drzwi. Krzyknąłem na tyle głośno, aby Olek w końcu się odwrócił w moją stronę. - Długo mamy na ciebie czekać? Nie potrafisz pożegnać się z Alicją? - wyrzuciłem, a on zignorował moje pytanie i nie ruszył się z miejsca. Następnie odwrócił się błyskawicznie oraz wytknął na mnie palec wskazujący. - A ty potrafiłeś pożegnać się z Dominiką, gdy dwukrotnie odebrał ją brat? - uśmiechnął się triumfalnie i powrócił do wcześniejszej pozy. Siedział, przyklejony do łóżka i nie miał zamiaru ruszyć swojej płaskiej dupy ku wyjściu. Ku zbawieniu nareszcie do pokoju wkroczyła Alicja, która ledwo co trzymała się na nogach. Nic dziwnego skoro właśnie spędziła dwie doby bez przerwy w szpitalu, nie zmrużywszy nawet oka. - Przepraszam, że tyle to trwało, ale facet z trójki jest naprawdę nieznośny... - Olek w mgnieniu oka znalazł się naprzeciw dziewczyny i splótł ręce na piersi. - Jaki facet? - jego naburmuszony ton zawisł w powietrzu, a ja prychnąłem. - Daj jej s...

Rozdział 39 - Ob(j)awy

          Fala gorąca owładnęła całe moje ciało. Gotowałam się w środku niczym genialna zupa pomidorowa, a jednocześnie przechodziły mnie kolejne fale zimna, jakby ktoś bombardował mnie paczkami kostek lodu. Dziwne, jestem chyba trochę za młoda jak na menopauzę.            P rzetarłam wilgotne włosy od potu i aż się skrzywiłam z niesmaku. Pewnie nigdy nie były bardziej przetłuszczone niż teraz. Oddychałam dość głęboko, a nos miałam zatkany w najlepsze. Chwyciłam paczkę chusteczek ze stolika i próbowałam ze wszystkich sił wydmuchać nos, ale na marne. Wkurwiona rzuciłam je z powrotem. Pewnie najszybciej odetkałabym nos z użyciem sprężarki. Tylko szkoda mi poturbowania reszty twarzy dla jednej korzyści.            O czym ja w ogóle myślę?            Chwyciłam rękami pierzynę i zastygłam            Ktoś zmienił mi poszewkę czy już wcześniej spałam ...