Bolało mnie wszystko, opowiadając moje osobiste brudy z przeszłości. Byłem na skraju wytrzymania i myślałem, że niebawem dostanę ataku. Jednak gdy skończyłem opowiadać, czułem się pusty. Totalnie. Tak jakby nie było we mnie już nic ciekawego do odkrycia i już na zawsze w oczach trójki przyjaciół będę żałosnym chłopcem, który dzierży los matki.
Spodziewałem się wszystkiego - wyśmiania, potępienia, zarzucenia mi bycia słabym czy nawet obrzucenia przezwiskami ze strony babć, ale nie spodziewałem się tak czułego przyjęcia. I chyba dopiero wtedy zrozumiałem pojęcie "przyjaciel". Tylko że potrójnie.
Wciąż byłem wtulony w Dominikę i nie miałem ochoty jej puścić. W tym momencie dla mnie była podporą, abym nie zaczął histeryzować. Nie byłem w stanie jej tego powiedzieć, ale to, co robiła wiele dla mnie znaczyło. Nawet jeżeli były to drobne gesty, kilka słów. Miały one dla mnie najwyższą wagę, a sama brunetka ku mojemu zdziwieniu stała mi bliższa.
Może nawet za.
Podniosłem głowę w momencie, kiedy zadzwonił telefon Aleksandra. Zaczął nerwowo się obmacywać, bo dźwięk dzwonka się nasilał, a na niego kierowały się pierwsze spojrzenia. Znieruchomiał i cały pokój nadsłuchiwał, gdzie jest ten pieprzony telefon. Patrycjusz ponownie rozłożył się na podłodze i szukał za źródłem dźwięku. Olek zaczął przekopywać moje łóżko, szafkę szpitalną, a gdy chciał poszukać zguby u sąsiadki, ta zmierzyła go takim wzrokiem, że uniósł jedynie ręce w górę w geście kapitulacji.
Dominika odsunęła się ode mnie, a ja w ostatnim momencie powstrzymałem się, aby ją do siebie nie objąć. Dobrze się czułem, gdy mnie tuliła, gdy "płaciła czynsz". Robiła to z sercem, co było dla mnie miłą odmianą od Jess, która przytulała się wyłącznie na pokaz.
Brunetka przyłączyła się do poszukiwań. Dźwięk dzwonka świdrował mi dziurę w głowie. Raz był dalej, raz bliżej. I chyba nie tylko ja to zauważyłem, bo wraz z oddalaniem się Olka oddał się dźwięk, a Patrycjusz obserwował szarowłosego i przysuwał i odsuwał się od niego.
- Zdejmuj tę bluzę.
Patrycjusz stał naprzeciwko Olka z założonymi rękami. Nerwowo tupał nogą, gdyż dźwięk muzyczki go irytował. Tak jak powoli już każdego z nas. Muzyka z jego mobilnika była męcząca i drażniła ucho.
- Nic pod nią nie mam, a nie chce widowni - rozejrzał się nieśmiało po sali.
- Zdejmuj to, bo gdzieś to masz. A ta muzyka już mnie wkurwia - Patrycjusz przesunął się do niego o krok, sprawiając wrażenie nieustraszonego, mimo że Aleksander przewyższał go o jakieś dziesięć centymetrów. - Mam to zrobić sam?!
Szarowłosy przewrócił oczami, ale ani drgnął. Wypowiedź jednej z babć, która specjalnie odłożyła krzyżówki na bok, totalnie nas zamurowała.
- Rozbieraj się, synu.
Próbowałem wstrzymać śmiech, ale to było zbyt silne. Dominika prychnęła pod nosem, a Patrycjusz nie zmienił postawy ani miny. Widać, że ta muzyczka denerwowała go do granic możliwości.
Pozostałe babcie jakby na zawołanie obudziły się i przyćmione oczka miały wpatrzone w Aleksandra. No to się chłop doczekał widowni. Może niezbyt młodej i seksownej widowni, ale widowni.
Olek w końcu przegryzł wargę. Muzyka mu również działa na nerwy, a tym bardziej niewiedza, kto do cholery wydzwania bez przerwy! Chwycił rąbek bluzy i szybkim zwinnym ruchem zrzucił ją z siebie jak model w Top Model, prezentując wyrzeźbioną, bladą klatkę piersiową. Bluza poleciała na ziemię, a z kaptura wypadł telefon, który odbił się od ściany i zgruchotał na podłodze.
Jako jedyni w moim domu używaliśmy z Olkiem siłowni w piwnicy. Uważaliśmy, że nasze serwy ciągle są za słabe, uderzenia nie budzą grozy. Wniosek nasuwał się sam - brak siły. Dlatego postanowiliśmy to podreperować, że spędziliśmy codziennie parę godzin dziennie na ciągłym odmięśnianiu ramion, a przy okazji brzucha. Jakkolwiek to zabrzmi, to ćwiczenia na brzuch były po to, żeby z sadło nam się nie obijało podczas wyskoków. Uwierzcie, bardzo to pomogło. Dlatego klata Olka nie zrobiła na mnie większego wrażenia, jechaliśmy na tym samym wózku.
Gdy telefon ucichł, momentalnie odetchnąłem z ulgą, jednak pozostałe pacjentki wstrzymały oddech. Oczka im błyszczały, a jedna z pań nawet pilotem podniosła oparcie łóżka, żeby się lepiej przyjrzeć. No cóż, nie każdy w takim wieku miałby okazję zobaczyć tak dobrze wyrzeźbione męskie ciało. Miałem cichą nadzieję, że żadna nie zejdzie na zawał przez półnagiego faceta.
Z ciekawości spojrzałem w kierunku Dominiki, która nic sobie z tego wydarzenia nie zrobiła. Podchwyciła mój niedowierzający wzrok i jakby czytając mi w myślach, rozłożyła ręce na boki i powiedziała:
- Mieszkałam pół życia z półnagim bratem. Co może mnie zdziwić?
Uśmiechnąłem się pod nosem i pokręciłem głową. Patrycjusz podniósł telefon i wniósł go ku sufitowi. Pewnie dziękował Bogom, że ta pierdolona muzyczka ucichła. Następnie kopnął Olkowi bluzę i oddał mu telefon. Gdy już miał ubierać się z powrotem, powstrzymała go jedna z pań.
- Zostań tak jeszcze przez chwilę, synu.
Aleksander był zażenowany, a ja wprost nie mogłem przestać się śmiać. Kto by pomyślał, że tak szybko znajdzie tak liczne grono adoratorek?
Patrycjusz spojrzał nieufnie na przyjaciela, po czym sam rozebrał się w parę sekund do pasa. Bluzę i koszulkę rzucił w moją stronę, puszczając przy tym oczko i świecił dumnie klatą na wszystkie strony. Zaczął pozować niczym wybrany do okładki Playboya. Olek otworzył usta ze zdziwienia, ale szybko zrozumiał, że to wyzwanie.
I że nie może być gorszy.
Podniósł głowę, wypchnął do przodu klatę, ściągnął łopatki i kręcąc tyłkiem, chodził pomiędzy łóżkami. Przebierając zalotny uśmieszek, babcie niemal omdlewały. Dominika zakryła twarz ręką, by ukryć śmiech i szybko dosiadła się obok mnie, aby mieć lepszy widok na tą parodię. Bez namysłu przerzuciłem rękę za plecy brunetki i objąłem ją, przesuwając Dominikę bliżej mnie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Mój śmiech stopniowo ucichł, a sam poczułem się niezręcznie. Dominika zesztywniała i powoli skierowała twarz w moją stronę.
I wtedy zobaczyłem, że nie tylko ja spaliłem się ze wstydu.
Gwałtownie odwróciliśmy się od siebie, a ja zabrałem rękę. Przesunąłem się minimalnie w bok, aby zwiększyć odległość pomiędzy nami. Tym razem ręce trzymałem przy sobie.
Ale wstyd.
Oboje spuściliśmy głowy, ale nie na długo. Do pokoju wparowała całkiem młoda pielęgniarka i stanęła jak wryta w progu. Chwyciła się ręką za serce i oczy wyszły jej na wierch, gdy zobaczyła paradujących prawie nagich facetów dla zabawienia emerytów. Patrycjusz i Olek wyprostowali się natychmiast i nerwowo spoglądali na siebie. Cały czas starali się być poważani, a po chwili wybuchli śmiechem, przepraszając za seksistowski występ. Pielęgniarka z uśmiechem pokręciła głową i uniosła ręce do góry, jakby chciała powiedzieć: "mnie w to nie mieszajcie". Wyszła rozbawiona, a chłopacy pospiesznie się ubrali w razie, gdyby później miałaby wejść mniej wyrozumiała pielęgniarka.
Aleksander oprzytomniał i sprawdził, kto próbował się do niego dobić. Momentalnie zbladł i spojrzał prosto na mnie.
- Dziesięć nieodebranych połączeń od mamy - wyszedł z pokoju z telefonem przy uchu nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć.
Pacjentki uśmiechały się miło do Patrycjusza, który praktycznie sobie nic z tego nie robił i odpowiadał na komplementy z ich strony krótkim "dziękuję". Ubrał się z powrotem i dosiadł się na moje łóżko.
- Chyba trochę przesadziliśmy, co? - uniósł kącik ust, a po chwili zaczął bawić się palcami.
- Bywało gorzej - wzruszyłem ramionami, a brunet prychnął.
Zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Każda z nas martwił się o Olka, a jednocześnie zżerała nas ciekawość. Po upływie paru minut Aleksander wbiegł do pokoju i trzasnął mocno drzwiami.
- NIE ZGADNIESZ! - pochylił się nade mną, a następnie zaczął kołysać się ze szczęścia na boki.
- Na pewno nie, bo kręcisz się tak jakbyś usiadł na drewniany kołek - Olek gwałtownie spoważniał i zmrużył oczy. - I to chyba nawet całkiem wygodny.
- Teraz ci nie powiem, wredny chuju.
- Nie przeproszę za to, że dobrze dobrałem słowa - mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Moje heterowskie serduszko krwawi - rzucił, a po chwili skończył na łóżko, przypadkowo uderzając kolanem Patrycjusza. Brunet rzucił mu groźne spojrzenie, po czym w akcie porozumienia kopnął go w udo.
I tak zaczęli się napierdalać przez dobre dziesięć minut. Skończyło się, dopiero kiedy Patrycjusz oberwał w skroń, a Olek w wargę i polała się krew. Wtedy jebli się na znak zgody w bark i oboje z chusteczkami tamowali krwawienie po drugiej stronie łóżka, opierając się o ramę.
- Moja mama powiedziała, że jej przyjaciółki z tego szpitala jej o tobie naopowiadały - zaczął Olek, a ja nie ukrywałem zdziwienia. Co tu o mnie gadać? - I że ma cię pod nadzorem ten lekarz Kutaswczyk i moja mama totalnie się załamała. Powiedziała, że chodziła z nim razem na studia medyczne i że nie chcieli mu dać dyplomu, bo psycholodzy uważali, że ma poglądy sadystyczne i masochistyczne i inne srutututu. Rozumiecie, jak ten facet musi mieć zjebaną psyche? - spoglądał wymownie na każdego z nas. - Ale mimo to go dostał. Mówię wam, moja mama wpadła w szał i powiedziała, że mają ciebie od razu przenieść do jej szpitala, bo nie będzie cię jakiś psychol leczył. Stary, to twoja szansa.
Pierwszy raz widziałem go tak nakręconego.
- To miłe z twojej mamy strony, ale oni mnie nie przeniosą. Nie można ot tak handlować pacjentami, bo jakiś lekarz jest psycholem - sam niemal w środku wrzeszczę ze szczęścia, ale trzeba było sprawę postawić jasno.
Aleksander uśmiecha się i składa ręce razem jak do modlitwy.
- Problem w tym, że można. Twoje papiery zostały już wysłane przez jedną z pielęgniarek do szpitala mojej mamy i teraz czekają na twój przyjazd.
- Nie no w porządku. Idę założyć kurtkę, jak nigdy nic wychodzę ze szpitala, zamawiam taksę i bum! Jestem, kurwa, w nowym szpitalu! - gestykuluję, a Olek przewraca oczami. - To nie do wykonania. Sam widzisz.
- To musi się kurwa udać! Moja mama specjalnie wysłała tutaj pustą karetkę, aby cię przywiozła do tamtego szpitala. Mamy pół godziny.
- Pół godziny na co? - pyta Patrycjusz.
- Żeby bez szumu przewieść naszego pacjenta bezpiecznie na oddział ostrego dyżuru, gdzie stacjonują karetki. Dobrze, siostry? - Olek spogląda to na Patrycjusza, to jest Dominikę.
- O nie... Nie będę się przebierał w te obciśnięte damskie fartuchy! I jeszcze te ohydnie niebieskie spodnie w kant, maseczki, rękawiczki i buty drewniane. Wszystko śmierdzi takim szpitalnym syfem - marudzi Patrycjusz i zasłania twarz rękoma.
- Narzekasz jak baba. Widzisz, masz już predyspozycje do zostania panią pielęgniarz - Olek trąci go łokciem.
- Spierdalaj, po prostu wczuwam się już w rolę - odgarnął teatralnie kosmyki włosów.
- Dominika? - Aleksander pyta bezpośrednio. - Wchodzisz w to?
Zapada krótkie milczenie, a ja obserwuje ją kątem oka.
- Nie chce być niemiła, ale nie uważacie, że opracowanie i obgadanie całego planu w obecności tylu świadków może źle się skończyć? - rozgląda się po sali, posyłając krótkie spojrzenia emerytkom. - Z całym szacunkiem panie, ale jaką możemy mieć pewność, że nas panie nie wydadzą?
W trójkę kiwnęliśmy głową, bo sprawa teraz miała głębszy sens. Wiedziało o planie o parę uszu za dużo. Niekoniecznie sprawnych uszu, ale jednak uszu. Olek tak podekscytowany opowiadał plan, że pewnie nawet druga sala z kubkiem przy ścianie by go usłyszała. Ba, nawet bez kubku dało się usłyszeć jego krzykliwy głos.
Moja sąsiadka odchrząknęła i powoli ilustrowała nasze twarze. Była bardzo słaba, żeby się podnieść, praktycznie była zależna od pomocy innych. A mimo to tak bardzo tętniło od niej dobro. Miała tak intensywnie niebieskie oczy i kręcone, białe loczki na głowie. Jak na starszą kobietę to była na prawdę ładna. Nie żeby mnie teraz pociągały kobiety po siedemdziesiątce, o to to nie! Po prostu była babcią, której mi brakowało i którą właśnie tak sobie wyobrażałem. Po rozpoczęciu się szarej i nieprzyjemnej strefy w moim życiu, przestaliśmy odwiedzać dziadków,a zarazem wszystkich innych naszych krewnych. Nie potrafiłem sobie przypomnieć nawet ich imion, a co dopiero ich twarzy. Wszystkie wspomnienia o dziadkach przeszły do mojej pamięci krótkotrwałej, przez co sam kreowałem w myślach ich twarze. Twarze, które były odwzorowaniem moich rodziców.
- Synu, przeszłam tyle zawodów w życiu, że mogłabym ci je przez następne parę lat opowiadać - jej opadnięte policzki unoszą się ku górze, tworząc szczery uśmiech. - Ja, a dokładniej my, was nie zawiedziemy. Masz moje słowo, synu.
Pozostałe pacjentki potakują głowami na znak zgody. Ogarnia mnie chwilowa euforia, przez co uśmiecham się sam do siebie. W jednej chwili doprecyzowujemy plan, a w drugiej już przystępujemy do jego realizacji.
Koniec był bliski.
Wracając z tak smętnego i znużonego miejsca jakim był szpital, mieliśmy dobry humor, a to wszystko dzięki komicznemu występowi recytatorskiemu Patrycjusza, który rozbawił nas do łez. Z uśmiechem na twarzy wyjrzałam przez okno. Ciężarówka z piaskiem zbliżała się do skrzyżowania, a Ed słusznie ustąpił jej pierwszeństwa. W lusterku zobaczyłam czarną kropkę, która zbliżała się do nas w przerażającym tempie. Ryku silnika nie dało się porównać z żadnym innym pojazdem, jakim był motor. Ed kontrolnie obserwował sytuację i ściskał z każdą sekundą mocniej kierownicę, by przygotować się na najgorsze i na manewr. Ciężarówka ciężko ruszyła do przodu, a motocykl gnał w najlepsze. W jednej chwili pojazd z tyłu nas wydawał się zwalniać, a w następnej odgłos wdepnięcia gazu zmroził nam krew w żyłach. Motocykl zręcznie nas wyminął, nie licząc się z ustępstwem pierwszeństwa i sunął wprost na ciężarówkę, która ostro zaczęła skręcać w prawą stronę. Stłuczka obu pojaz...
Komentarze
Prześlij komentarz