Po wysłuchaniu planu Edwarda, który swoją drogą był raczej wymyślony w pośpiechu, byłam jedna pewnego - nie wypali. - Nie. Ma. Mowy. - założyłam nogę na nogę i złączyłam ręce, aby wyrazić swoją postawą, że nie żartuję. - Jesteś naprawdę chory, Edward. Nikt nie będzie ryzykował. Ed rozczesał ręką splątane kosmyki włosów, położył łokcie na kolanach i oparł brodę na rękach. Spojrzał mi prosto w oczy i zamilkł. Nieco zdezorientowana nie wiedziałam, co począć, gdyż jego wzrok mnie onieśmielał. Pieprzony urok osobisty. - Skoro użyłaś mojego pełnego imienia to chyba naprawdę musi być poważnie - uśmiechnął się lekko i posmutniał. Poczułam, jak się czerwienię i odwróciłam natychmiast głowę. Przegryzłam wnętrze policzka i starałam się myśleć wyłącznie o innym sposobie wyciągnięcia Eda ze szpitala. Najgorsza myśl była ...
Kiedy zapracowany brat w końcu wyjawi, że ma Cię serdecznie dość, to nie zamykasz się w pokoju i nie wypłakujesz 75% wody z Twojego organizmu, tylko rzucasz wszystko, co łączyło Cię z otaczającym miejscem i nie wyjeżdżasz w Bieszczady, ale do innego domu. Domu idiotów. A Ty będziesz jedną z nich.