Biało. Okropnie biało. Wszędzie biało. Białe ściany, sufity, krzesła i drzwi, kitle lekarzy, spodnie jakiejś babci, torebka przypadkowej pani. Wszystko zlewało się do tego koloru. To przerażające, jaki szok może wywołać zwykła wizyta w szpitalu. Niewyczuwalny ból głowy, spowodowany przez obniżenie ciśnienia atmosferycznego, znikł jak mydlana bańka. Mówią, że jeżeli coś cię boli, idź poczekaj na poczekalni. Od razu przejdzie. Podobno strach przez ujrzeniem lekarza i dowiedzenia się o swoim stanie zdrowia jest tak duży, że ból mija. Samo pomieszczenia działa w sposób kojący. Jak widać, działa. Usiadłem na plastikowym krześle, które akurat było wolne, bo całą resztę zajęli emeryci lub panie z dziećmi. Jakiś pan trzymał nieduży stos papierów nie w teczce, lecz w zwykłej torbie z biedronki. Pani z dzieckiem, które umiało jedynie siedzieć i się ślinić, nerwowo...
Kiedy zapracowany brat w końcu wyjawi, że ma Cię serdecznie dość, to nie zamykasz się w pokoju i nie wypłakujesz 75% wody z Twojego organizmu, tylko rzucasz wszystko, co łączyło Cię z otaczającym miejscem i nie wyjeżdżasz w Bieszczady, ale do innego domu. Domu idiotów. A Ty będziesz jedną z nich.